Latem podczas wędrówek po ścieżkach Małopolski, nasiąknąłem jakąś tajemniczą aurą tego regionu. Biała i Czarna Woda, pozostałości po osadach łemkowskich. Ruś Szlachtowska. Gdzieś w głębi mnie, coś z tego zostało. Coś się tliło. Próbowałem na początku szkiców z chałupami, szopami, stodołami. Ale brakowało, ducha. Może duszka, skrzata, licha, czarta. Tego który pilnuje, strzeże, przed kimś lub czymś jeszcze gorszym od siebie.
Może to ktoś nam dobrze znany, z opowieści, legend. Ktoś wywołujący lęk, ale i podziw, wspomnienie lat minionych. Dzieciństwo w trwożliwobezpiecznym kokonie ludowych gawęd, bajań o strachach, diabłach, wiedźmach. Potem jeszcze natknąłem się na portrety Marty Kunikowskiej- Mikulskiej. To było jak wskazanie drogi. Jak można tą melancholijną ludowość przekazywać.Tak właśnie powstał ten obrazek z czarcikiem Józkiem. Wykorzystałem tutaj portrety J, za co serdecznie Jej dzisiaj dziękuję. Na szczęście nie pogniewała się za to, że ma teraz różki na głowie.
Rysowałem na papierze Daler Rowney 300g, do akwareli. Bardzo lubię jego charakterystyczną, nierównomierną ziarnistość. Struktury budowałem przy pomocy ołówków Cretacolor, różne gradacje.
Ołówki połączyłem z tuszem chińskim i gumą arabską. Rysunek nabrał pewnej namacalnej trójwymiarowości.
![]() |
Plany |
Komentarze
Prześlij komentarz