Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2011

Czary mary na zegarze.

No cóż, francuskiego włóczęgę, nie bez żalu, musiałem odstawić na bok i wyczarować coś na Boże Narodzenie. Raczej nie w klimatach typowo świątecznych, bo tych jest aż nadto, ale coś zupełnie lekkiego, baśniowego co będzie cieszyć oczy ( mam nadzieję), każdego dnia. Największy kłopot miałem z pomalowaniem wskazówek ! Musiałem użyć aerografu.  A do sankulioty, jeszcze wrócę. Na podstawie pracy S.Pui Man Law Malowidło akrylowe- Robert Ruszczyk

Curiosite pelerin już się maluje.

Wreszcie namaluję coś na papierze. Przy okazji ponarzekam na farby, (poniżej), ale stwierdziłem że pora najwyższa aby coś Wam pokazać. Nie chcę żebyście sobie myśleli , że nic nie robię ! Muszę jeszcze opanować nakładanie laserunku dla wzmocnienia niektórych obszarów. Teoretycznie nie powinno być ich zbyt wiele, dwie- trzy nie więcej, w wodnych technikach. Ale mnie to nie wystarcza i próbuję dokonać niemożliwego...

Dlaczego właśnie Winsor & Newton ?

Nie uwierzycie ile uzbierało mi się farb przez te wszystkie lata. Nie poświęcałem kiedyś zbyt wiele uwagi, jakości farb akwarelowych. Mało nimi malowałem. Teraz kiedy odkrywam je właściwie na nowo i zachwycam się ich magicznymi niemalże cechami, przyglądam im się bardziej wnikliwie. Nie byłbym sobą, gdybym nie przetestował farb , kilku producentów. I uwierzcie mi, że nie było to moim zamiarem, ale z farb, które posiadam, to właśnie "Cotmany" W&N, okazały się najlepsze i natychmiast też ulubione. Testy, które przeprowadziłem, opierały się na niezwykle prostej metodzie - ( czysta woda i odrobina farby, oraz minuta odczekania na rozpłynięcie się pigmentu ). Obrazek nr 4 ukazuje próbę z farbą Reevs. Nie są to złe farby, ale wykazują się słabą odpornością na działanie światła. W błękitach i zieleniach, dzieje się coś niezwykłego z pigmentem - podlega jakiejś brzydkiej krystalizacji, co niestety jest także widoczne na papierze. Na obrazku z numerem 3, popularny niezwykle

Curiosite pelerin

W okresie rządów Dyrektoriatu, po bezdrożach Francji wałęsały się grupki rozpędzonych na cztery wiatry sankuilotów, którzy nie byli już potrzebni nowej porewolucyjnej władzy. Jeden z nich  , postanowił wrócić z Paryża w rodzinne strony, do Rouen. Była wówczas bardzo zimna i mglista noc 23 brumaire'a (listopada) i zupełnie nieświadomie skręcił z głównego traktu do lasu... Na szczęście miał ze sobą latarnię, dzięki której przynajmniej, jeśli nie ścieżki, to dostrzec mógł drzewa. No właśnie drzewa... Na jedno z nich teraz natrafił. Wyglądało dość osobliwie. Nigdy przedtem nie widział tak gigantycznej dziupli, do której mógłby zmieścić się dorosły człowiek ! Co może się kryć w środku tak ogromnego pnia ? Ha ! Być może jest tam skrzynia wypełniona po brzegi, złotymi luidorami ?! Co tak naprawdę, kryło się wewnątrz pnia ? Skarb ? Nie sądzę... Bardzo możliwe, że przeniosę ten szybki szkic na papier do akwareli i ożywię go kolorami. W koronie drzewa umieszczę grupy liści, ale zastana

Pani Światła, odmierza już czas...

Po trzech tygodniach zmagań z laserunkami, tuszami, pisakiem żelowym Pentela itp, mogę odetchnąć z ulgą i powiedzieć - skończyłem ! Elficka Pani już świeci swoja magiczną latarnią... Wybaczcie, ale nie chciałem zakrywać malowidła cyframi, stąd też zdecydowałem się ich nie umieszczać na tarczy zegara. Na podstawie pracy S. Pui Man Law Wykonanie- Robert Ruszczyk

Pani Noldorów. Pani Światła.

Jeszcze nie ukończona. Ale mogę już coś pokazać i oświetlić mroki jesieni, elficką latarnią. Wypróbowuję tutaj nowo kupione tusze Vallejo. Idealnie sprawdzają się przy laserunkach, ale jak to z akrylami bywa, trzeba się spieszyć w rozmywaniu warstw, po to aby uniknąć brzydkich cięć  w tonacji barw.

Osmieliłem się zmierzyć z prerafealitami...

Ośmieliłem się zmierzyć ze wspaniałą sztuką,. Z kunsztem, szacunkiem dla legend i mitów. Wielkością dzieł Rosettiego. Myślałem, że romantyczna dusza i natchnienie wystarczą. Jakże się myliłem... Malunek ciężki, tonacja barwna ciała, fatalna . Do zmycia i zapomnienia...

Miniaturka

  We wnętrzu pudełka z Driadą, umieściłem małą miniaturę.

Driada.

Praca nad driadą ukończona. Wiele satysfakcji sprawiło mi malowanie wielobarwnych włosów. Białawe plamy na tle bujnej fryzury, miały tą kolorową wrzawę, trochę rozświetlić. Ale jak to z akrylami bywa, po wyschnięciu malowidło trochę pociemniało, a to co miało być świetliste, osiadło i przygasło... Powodem takiego zjawiska, jest używanie przez producentów farb, mlecznobiałej żywicy akrylowej jako spoiwa pigmentów. Daje to złudne wrażenie co do rzeczywistej jasności barwy, po wyschnięciu. Jedynym chyba wyjątkiem, jest Winsor & Newton, którego spoiwa są idealnie przeźroczyste. Nie ma więc zaskoczenia , że farba w trakcie schnięcia, ściemnieje. Niestety są to bardzo kosztowne farby...

Driada się maluje...

Przez kilka tygodni testowałem wiele farb akrylowych, różnych producentów. Do technik pseudo temperowych czy akwarelowych, najodpowiedniejszymi okazały się włoskie Maimeri. Bardzo duża siła krycia i jedwabisty mat po wyschnięciu to główne cechy tych farb. Niezłe są także Vallejo, ale trudne do zdobycia w mieście fabryk. No i zacząłem kolejne malowidło z wygrzewającą się w jesiennym słonku driadą. Driada jest trochę nieskromna z czego skwapliwie korzystają duchy drzewa...

Jesienne duchy drzewa

Budzą się dopiero jesienią. Potrzeba nieraz wielkiej wytrwałości, aby je dostrzec. Malowane moim ulubionym kolorem Oxford Blue.

Narodziny Magii

Magię, namalowałem podobną techniką,  jaką zastosowałem przy " Śnie". Chociaż tutaj miałem więcej kłopotów z płynnością laserunkowych warstw akryli. Medium poprawiające płynność farby, firmy  Vallejo,  słabo się tutaj  sprawdzało.

Namalowałem Sen

"Sen" wbrew wyglądowi warstwy malarskiej, nie jest akwarelą. Eksperymentowałem tutaj z bardzo rozcieńczonymi farbami akrylowymi. Do tej techniki, użyłem glaze medium, dobrze sprawdzające się podczas lawowania. Głęboki brunatny ton włosów, uzyskałem brązem Van Dycka, Talensa. Bardzo lubię ten kolor. Malowanie tego "akwarelowego'' i swobodnego motywu, to duża przyjemność i możliwość wyzwolenia twórczej energii.

Jeleń. Bóstwo Indian Huichol

Sztuka meksykańskiego plemienia Indian Huichol jest bardzo inspirująca. Tyle tutaj wspaniałych, kontrastowych barw, rozbudowanych scenek związanych z wierzeniami ludu Huichol. cały motyw pomalowałem akrylami, ale pozwoliłem sobie też na wykonanie na " jelonku", reliefu z matt medium i korundu. Uzyskałem dzięki temu ciekawy efekt przestrzenny malowidła. Wbrew pozorom motyw okazał się bardzo pracochłonny.